Strony

2011-08-01

"Grona gniewu" John Steinbeck

Postanowilam, ze przez najblizsze kilka tygodni moje recenzje beda krotsze niz zazwyczaj, glownie dlatego, ze jestem w obcych krajach i mam tu moc rozrywek (co nie zmienia faktu, ze zdazylam przeczytac juz dwie ksiazki), a ponadto nie mam tutaj polskich znakow, mocno za nimi tesknie, a recenzje bez nich beda wygladaly kretynsko (taka mala rzecz, a taka niezbedna, te ogonki i kropki).

Dzisiaj notka bedzie o “Gronach gniewu” Johna Steinbecka. Za kazdym razem, kiedy czytam cos autorstwa tego dobrotliwie wygladajacego noblisty, jestem pod wrazeniem ogromnego ladunku wspolczucia i wiary w ludzkosc, ktorymi wypelnia on swoja proze. “Grona gniewu” to opowiesc o rodzinie drobnych rolnikow, ktora, z powodow materialnych, musi sie wyniesc z Oklahomy na Zachod, a konkretniej – do Kaliforni. Ksiazka zorganizowana jest tak, ze polowa rozdzialow jest faktycznie o losach rodziny, te rozdzialy sa dluzsze. A druga polowa to krotkie, czasem niemalze poetyckie, w wiekszosci bolesnie szczere, opisy zycia amerykanskiego spoleczenstwa w czasie Wielkiego Kryzysu.

W drodze rodzina Joadow traci niektorych czlonkow swojej rodziny, niektorzy umieraja, inny po prostu odchodza, znikaja. Jedna z najwazniejszych postaci jest matka. Jej imie nigdy nie pada w powiesci, jest po prostu matka. Zawsze posluszna mezowi, podczas podrozy stawia sie i rozkazuje, aby tylko nie dopuscic do rozbicia rodziny. Nie poddaje sie, do konca walczy z ciezkimi okolicznosciami. Jedna z najpiekniejszych postaci w literaturze z jakimi dane mi bylo sie zapoznac, chociaz pewnie jest to postac troche (moze bardzo?) nierealna. Spotykamy sie tez z Rosasharn, ciezarna, zagubiona corka. Albo z Tomem, synem, ktory wyszedl z wiezienia, gdzie siedzial za morderstwo w obronie wlasnej, a ktory, nie mozna sie oprzec wrazeniu, jest prawdopodonie jedna z najniewinniejszych postaci w tej powiesci.

Nie da sie nie dostrzec antykapitalistycznego tonu calej ksiazki, wiele obserwacji w niej zawartych moznaby odniesc do dzisiejszych zjawisk, np. bezpostaciowa, bezksztaltna, kafkowska i potworna postac Banku, ktory daje i odbiera, a ktorego pracownicy jedynie "wypelniaja jego wole". Jest w niektorych rozwazaniach Steinbecka moze i troche przesady, ale czasem trzeba troche przerysowac, zeby uwydatnic.

No i zakonczenie. Zupelnie nieoczekiwane. I otwarte.

6 komentarzy:

monotema pisze...

Recenzja nie wygląda kretyńsko. Po dwóch wyrazach już się nie zauważa braku ogonków, kropek i kreseczek. "Grona gniewu" są moim osobistym wyrzutem sumienia, bo ile mogą czekać na przeczytanie, tym bardziej, że Steinbecka lubię.

Polly pisze...

Steinbeck nade mną wisi wciąż. I patrzy :1
A swoją drogą przypomniało mi się, że nie ostrzegłam Cię w kwestii Everything Is Illuminated: ja osobiście pierwszą część musiałam czytać ze słownikiem :D

pani Katarzyna pisze...

@monotema: No ja musze gruntownie sie oczytac w Steinbecku ("Na wschod od Edenu" ciagle nieprzeczytane) i Faulknerze. Jakos w moim mozgu Ci dwaj pisarze zawsze wystepuja w parze.

@Polly: No zaczelam juz czytac i jest w porzadku :D Pewnie jakies pojedyncze nieznane mi slowa umykaja, ale ja strasznie nie lubie sprawdzac slow w slowniku podczas czytania. Lenistwo.

Anonimowy pisze...

Fantastyczna powieść. Pamiętam, że po lekturze myślałem o niej w kontekście ekspresjonizmu. Nie wiem czy taka jest w istocie, ale to pewnie przez ten antykapitalistyczny wydźwięk o którym wspominasz.

Anonimowy pisze...

Istotnie, mimo jawnej stronniczości jest w tej powieści znamię wielkości.
Przede wszystkim jest nadal aktualna, wszyscy możemy zostać Joadami i wtedy wyruszymy na poszukiwanie swojej Kalifornii...

monotema pisze...

Kupiłam właśnie książkę o Steinbecku:
John Steinbeck. Lekceważony noblista.Co do Faulknera, jest moim czytelniczym wyrzutem sumienia