Zwyciężczyni Man Asian Literary Prize z 2008, powieść Ilustrado autorstwa Miguela Syjuco, pozostawiła mnie raczej obojętną, chociaż również nieco skonfundowaną. Fundamentem fabuły jest fakt, iż główny bohater postanawia napisać biografię znanego na całym świecie filipińskiego pisarza – Crispina Salvadora – który traci życie w tajemniczych okolicznościach, czemu towarzyszy zniknięcie rękopisu, w zamierzeniu kontrowersyjnej, powieści. Bohater, noszący imię autora, powraca ze Stanów na Filipiny, aby tam przeprowadzić wywiady ze znajomymi i rodziną Salvadora, i wyjaśnić zaginięcie niedoszłej powieści, jak również kontynuować pracę nad biografią.
Istotą Ilustrado nie jest jednak treść, ale forma, w jakiej książka została napisana – niczym folder z pozbieranymi notatkami i urywkami tekstów. W folderze znajdziemy opisy perypetii głównego bohatera podczas jego pobytu w Manili, jak również wspomnienia jego ostatniego, długotrwałego, lecz ostatecznie nieudanego, związku; fragmenty właśnie przygotowywanej przez niego biografii Crispina Salvadora, czy urywki powieści, wywiadów, czy esejów tego ostatniego; a także skrawki odnośnie aktualnych poczynań Miguela skomponowane w trzeciej osobie... Wszystko przemieszane, choć niechybnie wskazujące na wzajemny związek pisarzy – tego wielkiego, i tego aspirującego. Trzeba przy tym zaznaczyć, że Crispin Salvador tak naprawdę nie istnieje, a Syjuco wykonuje kawał świetnej roboty odmalowując go jako postać całkowicie realną, o kompletnej biografii, zamieszanej w szalone dzieje Filipin i reszty świata.
Niestety, nie wszystkie części lektury reprezentowały ten sam poziom. Niewypałem, moim zdaniem, były fragmenty z domniemanych książek Salavadora, bez kontekstu zwyczajnie nudne, o nijakim stylu. Być może były kluczem do rozwiązania zagadki, znajdując się akurat w takim, a nie innym, miejscu między rozdziałami, ale ja tego klucza niestety nie znalazłam. Z kolei eseje, czy wypowiedzi w trakcie wywiadów fikcyjnego autora są o wiele bardziej intrygujące. Podobnie wspomnienia rozmów z Crispinem, one to najpełniej uwidaczniają jego inteligencję i nieuchwytność. Urywki z życia Miguela natomiast, podczas gdy ciekawe, niewiele powiedziały mi o Filipinach, oprócz potwierdzenia kilku oklepanych faktów, o których już wiedziałam (że skolonizowane przez Hiszpanię, potem przejęte przez USA, były świadkiem przewrotów i korupcji władz) i oprócz wskazania paru ogólnych cech poczytywanych za typowo filipińskie (np. narzekanie na wszystko – co brzmiało bardzo znajomo). Chociaż przypuszczam, że to niesprawiedliwe... Być może na siłę chciałam dostrzec w tej książce egzotyczność, podczas gdy problemy Filipin brzmią bardzo znajomo - zbyt duży wpływ kościoła na politykę, zaabsorbowanie obywateli medialnymi bzdurami (w tle akcji toczy się proces bogatej rodziny, która kazała niańce wypić butelkę wybielacza, po tym jak ta zaniedbała ich dziecko i pozwoliła mu utonąć w wannie, bo była zajęta wysyłaniem smsa), bunt "młodych" przeciwko konserwatywnym "starym"... W gruncie rzeczy Ilustrado to bardzo osobista powieść skupiająca się bardziej na losie młodego mężczyzny, który stara się posklejać ze skrawków różnych historii własne życie, niż na podziałach na świecie, czy losie ludzkości. Przez osobę Salvadora autor próbuje nam okazjonalnie przekazać, jakie funkcje, jego zdaniem, powinna spełniać literatura światowa, czy literatura post-kolonialna, ale temat nie został, jak dla mnie, wystarczająco rozwinięty.
Powieść filipińskiego autora na pewno posiada znamiona wybitności, zahacza o istotne tematy literaturoznawcze, czy egzystencjalne, a jej konstrukcja, chociaż czasem irytująca, moim zdaniem, jest godna podziwu. Samo jej czytanie wydaje się natomiast dość nierówną jazdą – oscylującą między nudą i rozczarowaniem, a zaabsorbowaniem i inspiracją.
"Biedny nasz nieoszacowany phofesoh chhonicznie chohy na nieuleczalny wymiot" - mistrz Gombro
2012-10-16
"Ilustrado" Miguel Syjuco
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Przyznam ci się, że nierówność narracji, o której wspominasz, jakoś mnie frapuje. Poza tym, nie czytałam jeszcze nic filipińskich autorów lub choćby dziejącego się na Filipinach...
Przedstawienie takiej narracji jest ambitnym, ale trudnym, przedsięwzięciem. Zawsze znajdzie się ktoś, komu nie będą się podobały te, czy inne, fragmenty. Myślę, że ostatecznie tytuł jest wart polecenia, zwłaszcza, że ciężko o coś filipińskiego na książkowym rynku anglojęzycznym, bo o polskim nawet nie wspominam.
Prześlij komentarz