To dziwna książka. W księgarniach można ją znaleźć na półce z literaturą podróżniczą. W zamyśle to JEST literatura podróżnicza, jak autor sam tłumaczy, powstała jako odpowiedź na istniejącą wówczas literaturę tego rodzaju, która, jego zdaniem, była zbyt optymistyczna, dwulicowa, daleka od prawdy.
Paul Theroux wyrusza w podróż pociągiem przez Azję we wrześniu 1973 roku. Skrupulatnie opisuje w zeszytach stan przedziałów, które mu przypadły, rozmowy z pasażerami, widoki za oknem. Tak naprawdę dość rzadko zatrzymuje się gdzieś na dłużej, a i to ma posmak postoju raczej, tymczasowości, braku gruntu pod nogami. Czytając ma się wrażenie, że także siedzimy w pociągu, a krajobraz zmienia się tuż przed naszymi oczami.
Nie dowiadujemy się zbyt wiele o krajach, które odwiedza Theroux. Ani nawet o ludziach, którzy je zamieszkują. Ci ostatni dostarczają tylko czasem anegdot, czasem zabawnych, czasem żenujących, kiedy indziej szokujących. Sam autor także serwuje nam takie historyjki. Ale tak naprawdę nie o to tutaj chodzi. Literatura podróżnicza, czy nie, "Wielki bazar kolejowy" to tak naprawdę przeszywająco smutne dzieło. Nie dlatego, że Theroux widzi biedę w Indiach - ludzi półżywych, lub nieżywych, leżących pokotem na dworcach i ulicach. Nie dlatego, że obserwuje zniszczenia Wietnamu, pięknego, malowniczego kraju, w którym mimo wszystko obywatele starają się normalnie żyć. Nie dlatego, że Rosjanie piją bez przerwy alkohol i chodzą okutani w futrzane czapy i podwójnie grube kurtki z powodu spowolnionego przez alkoholizm krążenia...
Ta książka jest smutna, ale także wyjątkowa, bo jej bohater-autor, jest ilustracją samotności. Nie od razu spostrzegłam wartość i emocjonalny ładunek "Bazaru", chociaż go przeczuwałam. Stało się to bardziej klarowne pod koniec, podczas ostatnich 100 stron. Każdy kilometr zbliża naszego bohatera do odczucia samotności, tęsknoty za czymś, co nie istnieje, czego nie udało się zaspokoić. Chyba również przeżywa on rozczarowanie, być może ta podróż miała mu coś uświadomić, była celem do czegoś, a jedynie obnażyła pewne prawdy, o których Theroux nie chciał wiedzieć. Między innymi to, że jesteśmy zawsze sami, w każdej drodze. Obojętnie czy jest to droga pociągiem przez Azję, czy droga o własnych siłach przez życie. Stanowi to też pewien paradoks, bo przecież podróż kojarzy się z poznawaniem nowych ludzi, miejsc, radością. Owszem, autor bardzo często z kimś rozmawia, ale te rozmowy przypominają tylko o różnicach, braku współistnienia z kimkolwiek.
Przejście od żądnego przygód, nastawionego optymistycznie pisarza do znerwicowanego, zniechęconego, rozczarowanego człowieka odbywa się bardzo subtelnie i niemal niepostrzeżenie przez pierwsze 350 stron. Ale właśnie ta subtelność jest tak niezwykła, tak prawdziwa. Jestem niezmiernie ciekawa teraz drugiej części, "Pociąg widmo do Gwiazdy Wschodu", gdzie autor przebywa tą samą drogę trzydzieści lat później. Jestem ciekawa, czy ma się już dobrze. Jestem ciekawa, czy można jednak się pogodzić z tak okrutnym odkryciem nieuchronności poczucia samotności. Ciekawa jestem dokąd zaprowadzi go ta druga podróż.
"Biedny nasz nieoszacowany phofesoh chhonicznie chohy na nieuleczalny wymiot" - mistrz Gombro
2011-04-27
"Wielki bazar kolejowy" Paul Theroux
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
10 komentarzy:
Recenzja bardzo interesująca i z przyjemnością przeczytam tę książkę:). Pozdrawiam!!
A "wielki bazar..." ciągle przede mną. Chociaż spodziewałam się czegoś innego niż opisujesz w recenzji to i tak lektura może być całkiem zacna :)
No ja także nie tego się spodziewałam, ale to co dostałam jest jednak o wiele lepsze, chociaż trochę bolesne. Bardzo polecam :)
Nawet nie wiesz, jak dziko Ci zazdroszczę tych dwóch książek! :))
No tej drugiej jeszcze nie posiadam, chociaż żałuję, że nie kupiłam pakietu od razu ;)
Poprawka: Dziś jakoś tak zbłądziłam do księgarni i mam już drugą część... ;D
Tak, tak, autor bardzo się zmienił na przestrzeni lat, ma zupełnie inne podejście i można powiedzieć, że osiągnął pewną harmonię wewnętrzną. O czym zresztą pisze w tej drugiej książce i porównuje obie podróże. A w międzyczasie odbył ich jeszcze dziesiątki - i te książki pisane między "Wielkim bazarem..." a "Pociągiem widmo..." też są niezmiernie ciekawe. 24 maja w Londynie idę na spotkanie z Paulem Theroux i przyznam, że nie mogę się go doczekać (będzie też promował nową książkę). A tymczasem w następnym numerze Archipelagu (www.archipelag-magazyn.pl) znajdzie się mój artykuł o podróżach Theroux i zmianach, jakie w nim samym zaszły.
Dzięki za cynk odnośnie "Archipelagu", na pewno zajrzę, bo do każdego zaglądam :) To pocieszające, że się Theroux uspokoił trochę, jest to jednocześnie jakaś nadzieja dla mnie, bo się czuję ostatnio jak on po tej pierwszej podróży ;) Czarne ma wydać także te pozostałe książki, ale to dopiero za rok, dwa. Chyba, że wcześniej dorwę po angielsku. Życzę udanego spotkania!
Ja też jestem pod wrażeniem Twojej recenzji i cieszę się, że mam tę książkę. Zapowiada się fascynująca podróż. :)
Chyba bądą się musiała poddać i wreszcie sięgnąć i ja :) Niezwykle frapujące..
Prześlij komentarz