Dom ciszy to prawdopodobnie jedna z najbardziej przerażających książek Pamuka, a na pewno jedna z bardziej przerażających, które czytałam ostatnio w ogóle. To również pierwsza książka tego autora, w której nagromadzenie mocno irytujących bohaterów było tak zatrważające. Ani przerażanie, ani znaczne dawki irytacji nie sprawiają jednak, że książkę czyta się źle, ani że się jej zwyczajnie nie lubi, chociaż pewnie zaliczyłabym ją do mniej przeze mnie lubianych powieści tureckiego pisarza (lecz wciąż niesamowitych). Było to zresztą dla mnie pewną nowością – denerwujący bohaterowie, a jednak świetna lektura, jak to tak?
Początek lat osiemdziesiątych, miejsce akcji to niewielkie tureckie miasto, Cennethisar, które rozwinęło się dopiero na przestrzeni ostatnich kilka dekad. Powieść składa się z przeplatanych narracji pięciu powiązanych ze sobą postaci, których wzajemne relacje doprowadzają do nieoczekiwanej tragedii:
Recep, karzeł, nieślubny syn męża Fatmy, tutaj już około czterdziesto-pięćdziesięcioletni. Jest służącym Fatmy (którą nazywa “jaśniepanią”). Tak naprawdę jedyny bohater prowadzący narrację, do którego poczułam sympatię, chociaż zastanawia jego pasywność względem, powiedzmy sobie szczerze, wrednej, Fatmy, oraz jego skrytość, oszczędność w wyrażaniu sądów i uczuć w rozmowach z innymi, pomimo niezwykle towarzyskiego charakteru.
Fatma to dziewięćdziesięcioletnia staruszka, spędzająca czas głównie w łóżku, w swoim pokoju, ewetualnie doglądająca pustej szkatułki, z której dawniej jej mąż, Selahattin kazał wyjmować kosztowności do sprzedania, bo nie posiadali innych środków utrzymania. Z zawodu był lekarzem, zajmował się jednak bez przerwy pisaniem encyklopedii, która miała oświecić zabobończy i otumaniony Wschód. Teraz szkatułka jest pusta, mąż już od dawna nie żyje, więc Fatma oddaje się rozmyślaniom o przeszłości. Najszczęśliwsze wspomnienia to te z dzieciństwa. Jednak odkąd wyszła za mąż, jako jeszcze kilkunastoletnia pannica, rozpoczyna się jej ponadsiedemdziesięcioletnia udręka i wieczne obrzydzenie.
Następnie poznajemy Hasana, kilkunastoletniego, zagubiongo chłopaka, który przyłączył się do grupy narodowców. Ich działalność sprowadza się głównie do wyłudzania haraczy od okolicznych sprzedawców i wypisywania nocą na ścianach politycznych haseł. Jego ojciec, Ismail, jest kulawym sprzedawcą biletów, bratem Recepa (i tak jak on – nieślubnym dzieckiem Selahattina), prawdopodobnie zbyt łagodnym, by stanowczo zająć się wychowaniem Hasana. Chłopak jest uległy wobec swoich kolegów, roi marzenia o byciu kimś, podczas gdy największą trudność stanowi dla niego skupienie się na nauce matematyki i angielskiego. Potrafi wpadać w destruktywną wściekłość, kiedy jest dostatecznie podjudzony przez kolegów, albo gdy jego własna słabość zbyt wyraźnie do niego dociera. Zakochany w Nilgün, siostrze Faruka i Metina, na jej własne nieszczęście.
Faruk, wnuk Fatmy i Selhattina, syn Doğana, rozczarowanego i wcześnie zmarłego starosty i polityka, historyk, który pije na umór, dużo rozmyśla o życiu i opowieści, podczas gdy sam sobie z własną życiową opowieścią kompletnie nie radzi. Opuściła go żona, historia przestaje mieć dla niego jakikolwiek sens. Szuka w archiwum pobliskiego miasta, Gebze, jakiś faktów, które ułożyłyby się w całość, notuje na chybił trafił ceny żywnoci sprzed kilkuset lat, drobne fakty o kradzieżach i pobiciach. Przy najbliższej okazji pije, a wtedy wszystkie fakty, jak i idea przyczynowości, rozłażą się w jego świadomości, o czym zresztą często opowiada Nilgün. Postać zupełnie nieodpowiedzialna i nieprzystająca do rzeczywistości.
Wreszcie Metin, który jest, moim zdaniem, najbardziej w Domu ciszy irytujący. Próbuje wbić się w towarzystwo jakichś nowobogackich dzieciaków, zakochuje się w jednej z dziewczyn i kompletnie nie próbuje jej zrozumieć, nawet kiedy ma ku temu okazję. Zachowuje się zupełnie idiotycznie i niezrozumiale, być może jego inteligencję przytępiła ta kretyńską grupa dzieciaków, z którymi przestaje. Roi sobie problemy, wciąż się przyrównuje do innych, jednocześnie żywiąc do nich nienawiść, podobnie jak Hasan, w swojej wyobraźni widzi siebie w przyszłości, kiedy jest już tym osławionym, nierealnym Kimś.
Pomimo takich okropnych typów, dla których trudno wysupłać jakieś pokłady współczucia, dlaczego uważam tę lekturę za udaną? Bo każdego z tych bohaterów można usprawiedliwić, chociaż częściowo zrozumieć, pomimo ich trudnego charakteru. Jaka spokojna byłaby nasza biała duszyczka, gdybyśmy mogli każdą z tych postaci osądzić i oczernić, po czym tak je zostawić, westchnąć i odejść. Jest to jednak niemożliwe, zbyt wiele w tych denerwujących, niedorzecznie postępujących postaciach z nas. Fatma z małej dziewczynki nagle musi zmienić się w żonę, na dodatek żonę człowieka innego niż wszyscy, na co niczyje rady nie mogły jej przygotować. Jej marzeniem zawsze było pozostać czystą, kiedy przyznaje w swych rozmyślaniach, że “[c]hce pozostać taka jaka jest, ale żeby jej nikt nie widział," rozumiemy, że w pewien sposób nigdy nie dojrzała, nie nauczyła się stawać sobą poprzez, pomimo i dzięki innym, ale odrzuciła związki międzyludzkie niemalże całkowicie. Hasan, jako chłopiec z biednej rodziny jest przez wszystkich lekceważony, nie godzi się z wyznaczonym mu miejscem w szeregu, a jednocześnie pewnie skrycie wie, że nie ma żadnego wyjątkowego talentu, a zwykła nauka jest dla niego zbyt mało spektakularna. Faruk jet trochę spadkobiercą swojego ojca i dziadka, wiecznych marzycieli zamartwiających się losami kraju. A Metin jest tylko młodym chłopakiem, który wychowywał się bez rodziców, sam musi zarabiać na siebie udzielając korepetycji, i wbija sobie do głowy, że pieniądze to wszystko, bo prawdopodobnie tylko one potrafią zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa. Poza tym, kto z nas nigdy nie zachował się choć raz jak idiota, albo z powodu ubzduranej miłości, albo z chęci przynależenia do danej grupy?
Za to właśnie uwielbiam powieści tego pisarza, one nigdy nie pozwalają na jednoznaczny osąd zupełnie nieoczekiwanych działań i myśli bohaterów. I to nie dlatego, że "nie należy osądzać tak w ogóle," ale dlatego, że mój osąd mógłby mnie samą zbyt głęboko zapiec. Jeśli próbowałabym rzucić w któregokolwiek bohatera z powieści Pamuka ciężkim granatem surowych sądów, mogłoby się okazać, że eksploduje on tuż przy mojej własnej skórze.
Agape Rose - “Scars Like Medals EP”
Autumn Chorus - “The Village To The Vale”