Strony

2012-01-23

"Uciekaj, Króliku" John Updike

Przy mojej poprzedniej recenzji Domu Ciszy Pamuka wspominałam, że główni bohaterowie mnie często drażnili. To było jednak nic w porównaniu z tym, jak szlag mnie trafiał podczas lektury Uciekaj, Króliku Updike'a, gdzie spotkałam się bodaj z najbeznadziejniejszą, najdurniejszą postacią w historii mojego czytelnictwa, postacią, której na imię Harry Angstrom.

Angstrom, zwany również Królikiem, był w czasach licealnych dobrym graczem w kosza. A obecnie jest ot, takim sobie typem, akwizytorem na dorobku, z żoną i dzieckiem (i następnym w drodze). Żona trochę popija, siedzi w domu, ogląda bez przerwy telewizję. Pewnego dnia Królik wraca do domu, ma za zadanie odebrać dziecko od teściów, ale małżonka tego wieczoru wyjątkowo mu się nie podoba, zwłaszcza, że znowu pije, więc Królik po prostu wychodzi, nie wraca do domu, jeździ bezsensownie samochodem, początkowo zmierza na południe, ale jakoś jednak zawraca z powrotem do swojego miasta Mount Judge, w stanie Pensylwania. Tam nocuje u swojego byłego trenera, potem wybiera się z nim na spotkanie z podejrzanymi panienkami, z jedną z nich się wiąże i pomieszkuje u niej. Wszystko zmierza do dość przykrego końca, ale niestety żadne z wydarzeń i odbytych rozmów nie sprawia, że bohater dojrzewa.

Co w nim takiego beznadziejnego? Harry w ogóle nie zastanawia się nad swoim postępowaniem. Po prostu robi to, co w danej sytuacji przychodzi mu do głowy. Słowa typu “przyjaźń”, “przywiązanie”, “miłość” to dla niego jakieś takie szmaty do wycierania gęby. Ale czy to znaczy, że jest cyniczny? Nie, skądże. On w ogóle nie jest cyniczny, do tego trzeba jednak trochę nad światem porozmyślać. On po prostu jest imbecylem, który nigdy nie zastanawiał się nad znaczeniem tych słów. Nie wiem czy Updike próbował stworzyć jakiegoś everymana – taki tam przeciętny mężczyzna reprezentujący klasę średnią, z rodziną na utrzymaniu itd., ale stworzył jedynie bezczelnego bezmózgowca, których może i jest wszędzie pełno, ale czytanie o nich i o ich zerowym rozwoju, to jednak dość bolesne zajęcie. Rozumiem, że Updike chciał w pewien sposób ukazać osobę, która wyłamuje się z więzów poczucia winy i obowiązku, nadającym ton życiom wielu podobnych mężczyzn (i kobiet) z klasy średniej. Być może bezmyślność jest tutaj jedynym wyjściem z sytuacji, taka “czysta karta” w głowie, bez morałów i skrupułów (narzuconych przez innych), czy elementarnego, lecz może tylko wyuczonego, współczucia. Królik zresztą nie jest zupełnie bezuczuciowy w jakiś socjopatyczny sposób. Dla niego uczucia są jak zapachy muszą być dla zwierzęcia, mocne, ale chwilowe, ulotne, następujące po sobie bardzo prędko. I zero przemyśleń dlaczego, po co.

Styl, którym jest napisana książka także drażni, zwłaszcza, kiedy na pierwszym planie opisów jest Królik – bohater, moim zdaniem, niewarty nawet zdania. Niektóre sceny jednak są pierwszorzędne, chociażby scena ostatecznej tragedii.Ciekawe są też postacie kobiece, np. Kochanki Królika, bystrej, jednak nie dosyć, żeby przejrzeć imbecylstwo swojego nowego partnera, albo jego żony, Janice, tak głęboko obawiająceja się zdania własnej matki, że ucieka w szybkie małżeństwo (przyspieszone także ciążą), aby tylko mieć swój własny dom i nie być już (przynajmniej nie tak często) krytykowaną. Dobrze więc, że przeczytałam książkę do końca, mimo iż miałam ochotę ją rzucić w kąt w połowie (co absolutnie nie byłoby dobrym pomysłem, biorąc pod uwagę, że czytałam ją na Kindle'u), ale niesmak po spotkaniu z dennym Królikiem pozostaje. John Updike musiał sobie jednak Angstroma bardzo ukochać, bo dopisał kolejne części o jego życiu (Przypomnij się, Króliku, Jesteś bogaty, Króliku, Królik odpoczywa). Ja jednak do nich nie zajrzę, ani w najbliższym, ani w dalszym, czasie.



3 komentarze:

Hania Kwaśna pisze...

Hmm... wbrew pozorom po przeczytaniu recenzji czuję się zachęcona do przeczytania. A to dlatego, iż jedyną książką, jaką przeczytałam autorstwa Updike'a jest "Czarownice z Eastwick", którą sobie bardzo upodobałam, i jakoś nie mogę sobie wyobrazić, że inne jego książki mi nie podpasują. A bohater - imbecyl jeszcze bardziej mnie intryguje :) Pozdrawiam

pani Katarzyna pisze...

No i bardzo dobrze! :) Moim celem nie było wcale kogokolwiek zniechęcać. Nie czytałam nic innego Updike'a, może kiedyś spróbuję coś spoza kręgu Królika i będzie lepiej ;)

Judytta pisze...

Polecam Updike książkę : "Brazylia", chcę dorwać kiedyś jego jeszcze inną "Pary".