Strony

2012-01-14

"Wytwórca makaronu" Ma Jian

Na początku poznajemy zawodowego pisarza i zawodowego krwiodawcę, oboje zajęci są jedzeniem i dyskusją o wyższości, bądź niższości, koncentrowania się na zarabianiu pieniędzy. Pisarz ma wyznaczone przez rząd zadanie: napisać powieść o kimś, kogo życie oraz poczynania przypominają te Lei Fenga, bohatera komunistycznych Chin. Jednak pisarzowi w głowie kołaczą się zupełnie inne postacie – młoda aktorka, która popełnia samobójstwo na scenie; ojciec, który chce się pozbyć niedorozwiniętej córki; malarz ukrywający gadającego, trójnogiego psa. O nich też w końcu pisze opowiadania przedstawione w Wytwórcy makaronu. Żadna z jego postaci nie ma pozornie w sobie nic z bohatera, to tylko zwykli ludzie, którzy egzystują pośród bardzo ciasnych i sztywnych labiryntów, często absurdalnych, totalitarnych praw. A może właśnie przez to są bohaterami sto razy realniejszymi od Lei Fenga?

Ten niewielki zbiór luźno powiązanych opowiadań bardzo przypadł mi do gustu i już nie mogę się doczekać lektury innych tytułów autorstwa Ma Jiana. Bardzo prosty, aczkolwiek sugestywny, styl. Niesamowita, przerażająca wyobraźnia. To nie są historie o tym, że ktoś jest winny, że Partia jest winna, albo Zachód, albo jakiś X, Y, Z. To są historie o tym, że każdy z nas jest winny: swojej samotności, niezrozumieniu, egoizmowi. Nikt nie jest oceniany, żadne zachowanie nie podlega dyskusji na kartach książki – każdy czytelnik może tę dyskusję przeprowadzić we własnym umyśle. Na końcu tylko trójnogi pies próbuje kwestionować zastany świat, jednocześnie opowiadając o tym, jak on sam urządziłby świat. Przypomina to trochę rozmowy z rasą koni Houyhnhnm w “Podróżach Guliwera.”

Bardzo wiele dowiedziałam się z Wytwórcy o tym, jak żyje się w Chinach obecnie, długo po Kulturalnej Rewolucji, jak i po Polityce Otwartych Drzwi 1978 roku. Moje “bardzo wiele” to wciąż jednak tylko skromne wyobrażenie, muśnięcie terroru. Jednakże dzięki kolejnym takim lekturom jak Wytwórca makaronu będę mogła dowiedzieć się i zrozumieć jeszcze więcej.

A tak w ogóle to tytuł polski jest koszmarny. Przy czym, trzeba się pzyznać, nie wiem jaki dokładnie jest tytuł chiński (I do jakich prowadzi konotacji). Znam jedynie tytuł angielski (po angielsku zresztą to czytałam), który wyraża jednak to samo. Jak to jest, że tytuł angielski i polski wyrażają dokładnie to samo, i ten pierwszy brzmi całkiem w porządku, przynajmniej neutralnie, a ten drugi brzmi strasznie nienaturalnie? Niby początkowo do głowy w zastępstwie przychodzi “Makaroniarz,” ale to utarło się jako nazwa na Włocha, i to w dodatku raczej obraźliwa. Więc czym to zastąpić? Ech, pozostałości magisterki z translacji, zawsze można znaleźć sobie jakąś zagwozdkę.


HRSTA - “Ghosts Will Come and Kiss Our Eyes”
Dadamah - “This is not a Dream”

4 komentarze:

Chihiro pisze...

Mam ten maleńki zbiorek od dawna, ale jeszcze nie sięgnęłam po niego, czytałam na razie tylko "The Red Dust" i "Stick Out Your Tongue" - obie świetne. Cieszę się, że polecasz "The Noodle Maker".
Zgadzam się, polski tytuł jakoś nie brzmi dobrze, ale jak go zmienić? Może "Mistrz makaronu"? Bo "producent" to nie to samo, i też brzmi fatalnie.
A swoją drogą wersje chińskie książek Ma Jiana nigdy nie są publikowane, z tego co się orientuje. Od razu tłumaczone są na angielski przez żonę pisarza.

pani Katarzyna pisze...

Wow, to niezła ciekawostka z tym natychmiastowym tłumaczeniem, nie miałam o tym pojęcia. Ale faktycznie Jian raczej nie ma co w Chinach wydawać skoro chyba właśnie "Stick Out Your Tongue," jego pierwszej publikacji, bardzo prędko zakazali (A może nie ukazała się tam w ogóle?).

Dobra próba tłumaczenia, na pewno fortunniejsza od "Wytwócy" :D

A na "Red Dust" będę na pewno polować w najbliższym czasie.

Chihiro pisze...

Z ciekawostek - tutaj: http://www.lrbshop.co.uk/news/29/Ma-Jian-and-Flora-Drew-with-Boyd-Tonkin---World-Literature-Weekend.html można posłuchać rozmowy z Ma Jianem, tłumaczonej przez jego żonę. Oni się podobno najpierw poznali właśnie jako pisarz i tłumaczka, coś zaiskrzyło i pobrali się :) I teraz Flora Drew jest wierną pierwszą czytelniczką dzieł męża i ich tłumaczką. Piękny duet :)
Ponieważ Ma Jian wyemigrował z Chin dość wcześnie, brał, zdaje się, udział w proteście na Tiananmen, raczej nie ma co liczyć na publikację swych książek w Chinach. Chyba tylko w Hongkongu i Tajwanie można je dostać, jeśli chodzi o tereny chińskie.

pani Katarzyna pisze...

Dziękuję za link. To naprawdę bardzo ciekawe, ten związek. Chociaż nie ma co się dziwić, jeżeli oboje ludzi zaczyna się rozumieć tak dobrze jeśli chodzi o wyrażanie danych (właśnie tych, a nie innych) myśli danymi (właśnie tymi, a nie innymi) słowami, to musi to się przekształcić w jakąś silną więź.