Strony

2012-04-06

Piątkowy raport książkowy (10)

Właśnie przeczytane: Nie mogę uwierzyć, że od ponad tygodnia jest to wciąż Dziewięć części pożądania Geraldine Brooks. Nie miałam zbyt wielkiego parcia na czytanie ostatnio, a raczej parcia na ukańczanie obecnych lektur.

Teraz czytam: Jestem w trakcie kilka książek, a napomknę teraz o dwóch. Dzikie łabędzie - wspomnienia Jung Chang własne, jak również jej matki i babki, ukazujące życie w Chinach w XX wieku. Postrzeganie tej książki jako wspomnieniówkę wydaje mi się jednak mocno zawężone i krzywdzące. Zresztą, muszę przyznać, nie miałam z literaturą wspomnieniową wiele do czynienia jak dotąd, ale zamierzam się za nią w tym roku dość poważnie zabrać (tak samo ma się sprawa z literaturą podróżniczą i reportażową – całe życie, niemalże, czytania, a taki ogrom nieznanych gatunków!). W każdym bądź razie, Dzikie łabędzie to więcej niż wspomnienia. Jestem ledwo w połowie, a takiego ogromu faktów na temat komunistycznych Chin nie wyczytałam jeszcze nigdzie. Czytając nie odbieramy jednak tych historycznych dywagacji, jako suchych faktów, gdyż są one zbyt mocno zespolone z życiem bohaterek, by traktować je bezemocjonalnie. Przeprawiamy się przez kolejne strony, jak przez wciągającą powieść, stajemy się coraz bliżsi kolejnym trzem pokoleniom „chińskich cór”, a jednocześnie pochłaniamy bardzo wiele informacji... Ale czemu ja się tak rozpisuję? Refleksje powinnam zostawić na właściwą recenzję. Trudno skończyć pisać jednak o tej książce, skoro raz już się rozpocznie. Jest fantastyczna.

Drugą moją lekturą jest The Turn of the Screw Henry'ego Jamesa i tu sprawa ma się trochę inaczej. Może już nie odbieram klasyków tak jak kiedyś, może Henry James po prostu nie jest dla mnie, ale przeprawa przez tę cieniutką książeczkę idzie mi naprawdę ciężko. Liczę, że na końcu mnie coś zaskoczy – jest to w końcu opowieść o duchach, ale mam jakieś nieodparte wrażenie, że raczej skończy się na moim własnym wzruszeniu ramion.

W nastepnej kolejnosci: Ostatnio przybyło mi kilka książek, za jakiś czas może zaprezentuję kompletny stosik. M.in. otrzymałam dwie polskie książki (Pióropusz Pilota oraz Piaskową górę Bator) i zastanawiam się, czy nie sięgnąć po którąś z nich, ale chyba dam im trochę poczekać. Bardzo prawdopodobne też, że wrócę do klimatów literatury meksykańsko-amerykańskiej i sięgnę po In Search of Snow Luísa Alberto Urrei.


W Londynie nigdy nie byłam, ale ta piosenka zawsze sprawiała, że myślałam o Poznaniu, o którym myślę i teraz. Nie miałabym nic przeciwko przeteleportować się tam na kilka dni.

2 komentarze:

kasia.eire pisze...

Kurczę, muszę wreszcie te Dzikie łabędzie zaliczyć. Mam na półce, a ja ciągle co innego czytam. Pozdrawiam świątecznie

pani Katarzyna pisze...

Koniecznie! Bardzo polecam. Wyjątkowa lektura. Wierzę, że po tej lekturze każdy będzie miał ochotę sięgnąć po więcej literatury chińskiej i o Chinach.