Fantastyczna, wciągająca, niezwykła, skłaniająca do przemyśleń, bliska, błyskotliwa... Iloma jeszcze błahymi określeniami mogę opisać tę powieść? Pchli pałac także zajął mnie na wiele godzin, zajął mnie z powodzeniem, ale Bękart zupełnie mnie zaskoczył swoją niesamowitością. Chcę mieć wszystkie książki Şafak, a nie będzie o nie aż tak łatwo, bo nie jest ona w USA tak popularna jak w Polsce.
Zaczyna się od deszczu, a raczej od dziewczyny idącej w deszczu. Nie jest to jednak melodramatyczny spacer zagubionego maleństwa. Zeliha jest dziewiętnastolatką pełną złości, a wybiera się do ginekologa, aby usunąć ciążę. Będąc już w gabiniecie, nieśmiadoma, pod narkozą, przeraźliwie krzyczy, co sprawia, że lekarz nie podejmuje się zabiegu. Dziewczyna rozumie to jako znak i postanawia urodzić dziewczynkę. To pierwszy rozdział pt. „Cynamon,” zaledwie wprowadzenie.
W dalszych rozdziałach spotykamy się już z córką Zelihy, Asyą. Poznajemy też inną dziewczynę w wieku Asyi – Armanoush. Podczas gdy rodzina Zelihy zamieszkuje Stambuł, Armanoush żyje w USA. Losy obu dziewczyn splotą się ze sobą ciasno, niczym warkocz, pomimo ich bardzo odmiennych charakterów. Asya jest równie pełna złości, co jej matka. Nie znając swojego ojca, gardzi przeszłością. W myślach układa swój prywatny manifest nihilistyczny. A poza tym uwielbia muzykę Johnny'ego Casha. Armanoush natomiast nie potrafi żyć bez książek. Spokojna i nieśmiała, przytłoczona duszną miłością matki i licznej rodziny ojca. Jej rodzice rozwiedli się, gdy była malutka, teraz spędza część roku ze swoją matką i ojczymem, a pozostałe miesiące z ojcem i jego rodziną – ormiańską rodziną.
Tak, jednym z przewodnich tematów książki jest Rzeź Ormian, czyli systematyczne wymordowywanie i deportowanie ludności ormiańskiej przez Imperium Osmańskie w latach 1915-1917. Zamieszkała w Stanach rodzina Tchakhmakhchianów bezustannie wspomina te wydarzenia, kultywując w sobie nienawiść do Turków. Ten bagaż przeszłości przekazują również Armanoush, której ojczym obecnie jest... Turkiem – bratem Zelihy. Dziewczyna pewnego dnia postanawia wybrać się w sekrecie przed obojgiem rodziców do Stambułu, aby odnaleźć dawny dom babki Shushan i zatrzymuje się właśnie u rodziny ojczyma.
Historia Ormian i Turków nieustannie przypominała mi o pewnej polskiej historii... Historii Polaków i Żydów. Nie jest ona identyczna. Polacy nie byli odpowiedzialni za Holocaust, ale chyba niewielu obecnie ludzi, oprócz narodowców, będzie szło w zaparte twierdząc, że Polacy nie wyrządzali Żydom krzywdy, a czasem wręcz nie pomagali nazistom (być może byli zmuszeni, być może nie byli zmuszeni). Podobieństwo leży chyba najbardziej w fakcie, że rodzina Armanoush, należąca do amerykańskiej diaspory Ormian, jest najbardziej pamiętliwa względem Turcji. Bohaterka doznaje szoku rozmawiając z ormianinem zamieszkałym w Stambule, który wyznaje jej jak bardzo kocha to miasto, a na sugestię dziewczyny, że może pomóc mu uciec do USA, jeśli jest w Turcji szykanowany, mężczyzna wyraża jedynie zdziwienie. Analogicznie, mam wrażenie, że diaspory żydowskie w Stanach są chyba najbardziej negatywnie do Polaków nastawione. Wnioskuję to z wielu zasłyszanych opinii, nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, więc moje porównanie jest lekko na wyrost. Nie ukrywam, że można sytuację te porównać także do stosunków polsko-niemieckich. Dla przeciętnego Polaka Niemiec to wciąż nazista, chociaż nawet starsi ludzie stamtąd nie mają i nie mieli absolutnie nic wspólnego z dawnym reżimem. Niektórzy Polacy, podobnie jak Żydzi, wciąż oczekują przeprosin od ludzi i krajów, które, owszem, współczują, ale nie odczuwają żadnego związku z popełnionymi okropnościami.
Şafak porusza te trudne kwestie w inteligentny i obiektywny sposób, zwraca uwagę na to, że poczucie bycia ofiarą, jak i kompletna, albo częściowa, amnezja odnośnie własnej historii (bo nie jest wygodna), mogą prowadzić do nieporozumień, a nawet wzajemniej nienawiści. Ani zdecydowana postawa ofiary, ani tego, który „zapomniał” historii nie jest rozwiązaniem w podobnych konfliktach, ale... spotkanie, rozmowa, chęć zrozumienia. To niby takie oczywiste, ale jednak obserwuje się to w historii i w relacjach międzynarodowych tak rzadko.
Ta recenzja jest już okrutnie długa, ale musicie wiedzieć, że oprócz tej kwestii książka skrywa znacznie więcej... Między innymi kilka nieprzyjemnych i przerażających sekretów. Poza tym sporo odwołań do literatury, muzyki popularnej, a przede wszystkim, o mój dobry Boże: JEDZENIE. Niesamowite nazwy potraw, nie znam ich wszystkich, ale same nazwy czasem wystarczą, by zgłodnieć. Kuchnia turecka jest niesamowita, tyle w niej smaków! A na dodatek autorka nam podaje przepis na deser aşure! Nie żebym spróbowała go robić, ale samo przeczytanie przepisu wprawiło mnie w ekstazę.
Książkę czyta się naprawdę wspaniale. Ja nie mogłam się oderwać i, bodajże w sobotę, nie zrobiłam prawie nic, tylko czytałam Bękarta ze Stambułu. Polecam absolutnie wszystkim!
"Biedny nasz nieoszacowany phofesoh chhonicznie chohy na nieuleczalny wymiot" - mistrz Gombro
2012-04-23
"Bękart ze Stambułu" Elif Şafak
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Nie czytałam jeszcze nic tej autorki, ale właśnie zaopatrzyłam się w jej świeżutką książkę "Czterdzieści zasad miłości"
O, wydali to już w Polsce. Świetnie. Ja prawdopodobnie przeczytam tę pozycję kiedyś po angielsku.
Prześlij komentarz