Strony

2012-04-23

"Bękart ze Stambułu" Elif Şafak

Fantastyczna, wciągająca, niezwykła, skłaniająca do przemyśleń, bliska, błyskotliwa... Iloma jeszcze błahymi określeniami mogę opisać tę powieść? Pchli pałac także zajął mnie na wiele godzin, zajął mnie z powodzeniem, ale Bękart zupełnie mnie zaskoczył swoją niesamowitością. Chcę mieć wszystkie książki Şafak, a nie będzie o nie aż tak łatwo, bo nie jest ona w USA tak popularna jak w Polsce.

Zaczyna się od deszczu, a raczej od dziewczyny idącej w deszczu. Nie jest to jednak melodramatyczny spacer zagubionego maleństwa. Zeliha jest dziewiętnastolatką pełną złości, a wybiera się do ginekologa, aby usunąć ciążę. Będąc już w gabiniecie, nieśmiadoma, pod narkozą, przeraźliwie krzyczy, co sprawia, że lekarz nie podejmuje się zabiegu. Dziewczyna rozumie to jako znak i postanawia urodzić dziewczynkę. To pierwszy rozdział pt. „Cynamon,” zaledwie wprowadzenie.

W dalszych rozdziałach spotykamy się już z córką Zelihy, Asyą. Poznajemy też inną dziewczynę w wieku Asyi – Armanoush. Podczas gdy rodzina Zelihy zamieszkuje Stambuł, Armanoush żyje w USA. Losy obu dziewczyn splotą się ze sobą ciasno, niczym warkocz, pomimo ich bardzo odmiennych charakterów. Asya jest równie pełna złości, co jej matka. Nie znając swojego ojca, gardzi przeszłością. W myślach układa swój prywatny manifest nihilistyczny. A poza tym uwielbia muzykę Johnny'ego Casha. Armanoush natomiast nie potrafi żyć bez książek. Spokojna i nieśmiała, przytłoczona duszną miłością matki i licznej rodziny ojca. Jej rodzice rozwiedli się, gdy była malutka, teraz spędza część roku ze swoją matką i ojczymem, a pozostałe miesiące z ojcem i jego rodziną – ormiańską rodziną.

Tak, jednym z przewodnich tematów książki jest Rzeź Ormian, czyli systematyczne wymordowywanie i deportowanie ludności ormiańskiej przez Imperium Osmańskie w latach 1915-1917. Zamieszkała w Stanach rodzina Tchakhmakhchianów bezustannie wspomina te wydarzenia, kultywując w sobie nienawiść do Turków. Ten bagaż przeszłości przekazują również Armanoush, której ojczym obecnie jest... Turkiem – bratem Zelihy. Dziewczyna pewnego dnia postanawia wybrać się w sekrecie przed obojgiem rodziców do Stambułu, aby odnaleźć dawny dom babki Shushan i zatrzymuje się właśnie u rodziny ojczyma.

Historia Ormian i Turków nieustannie przypominała mi o pewnej polskiej historii... Historii Polaków i Żydów. Nie jest ona identyczna. Polacy nie byli odpowiedzialni za Holocaust, ale chyba niewielu obecnie ludzi, oprócz narodowców, będzie szło w zaparte twierdząc, że Polacy nie wyrządzali Żydom krzywdy, a czasem wręcz nie pomagali nazistom (być może byli zmuszeni, być może nie byli zmuszeni). Podobieństwo leży chyba najbardziej w fakcie, że rodzina Armanoush, należąca do amerykańskiej diaspory Ormian, jest najbardziej pamiętliwa względem Turcji. Bohaterka doznaje szoku rozmawiając z ormianinem zamieszkałym w Stambule, który wyznaje jej jak bardzo kocha to miasto, a na sugestię dziewczyny, że może pomóc mu uciec do USA, jeśli jest w Turcji szykanowany, mężczyzna wyraża jedynie zdziwienie. Analogicznie, mam wrażenie, że diaspory żydowskie w Stanach są chyba najbardziej negatywnie do Polaków nastawione. Wnioskuję to z wielu zasłyszanych opinii, nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, więc moje porównanie jest lekko na wyrost. Nie ukrywam, że można sytuację te porównać także do stosunków polsko-niemieckich. Dla przeciętnego Polaka Niemiec to wciąż nazista, chociaż nawet starsi ludzie stamtąd nie mają i nie mieli absolutnie nic wspólnego z dawnym reżimem. Niektórzy Polacy, podobnie jak Żydzi, wciąż oczekują przeprosin od ludzi i krajów, które, owszem, współczują, ale nie odczuwają żadnego związku z popełnionymi okropnościami.

Şafak porusza te trudne kwestie w inteligentny i obiektywny sposób, zwraca uwagę na to, że poczucie bycia ofiarą, jak i kompletna, albo częściowa, amnezja odnośnie własnej historii (bo nie jest wygodna), mogą prowadzić do nieporozumień, a nawet wzajemniej nienawiści. Ani zdecydowana postawa ofiary, ani tego, który „zapomniał” historii nie jest rozwiązaniem w podobnych konfliktach, ale... spotkanie, rozmowa, chęć zrozumienia. To niby takie oczywiste, ale jednak obserwuje się to w historii i w relacjach międzynarodowych tak rzadko.

Ta recenzja jest już okrutnie długa, ale musicie wiedzieć, że oprócz tej kwestii książka skrywa znacznie więcej... Między innymi kilka nieprzyjemnych i przerażających sekretów. Poza tym sporo odwołań do literatury, muzyki popularnej, a przede wszystkim, o mój dobry Boże: JEDZENIE. Niesamowite nazwy potraw, nie znam ich wszystkich, ale same nazwy czasem wystarczą, by zgłodnieć. Kuchnia turecka jest niesamowita, tyle w niej smaków! A na dodatek autorka nam podaje przepis na deser aşure! Nie żebym spróbowała go robić, ale samo przeczytanie przepisu wprawiło mnie w ekstazę.

Książkę czyta się naprawdę wspaniale. Ja nie mogłam się oderwać i, bodajże w sobotę, nie zrobiłam prawie nic, tylko czytałam Bękarta ze Stambułu. Polecam absolutnie wszystkim!

2 komentarze:

joly_fh pisze...

Nie czytałam jeszcze nic tej autorki, ale właśnie zaopatrzyłam się w jej świeżutką książkę "Czterdzieści zasad miłości"

pani Katarzyna pisze...

O, wydali to już w Polsce. Świetnie. Ja prawdopodobnie przeczytam tę pozycję kiedyś po angielsku.