Właśnie przeczytane: Oprócz Zapachu cedru, przeczytałam wcześniej również Sezon migracji na Północ Tayeba Saliha, lecz nie miałam ochoty sporządzać dłuższej recenzji. Książka jednak jest świetnym wprowadzeniem do tematyki post-kolonialnej – jeżeli ktoś woli fabularne wprowadzenie od bardziej naukowych: Orientalizmu Saida, czy Wyklętego ludu ziemi Fanona. Smutna refleksja nasuwająca się po lekturze książki – że sfery Północy i Południa są nie do pogodzenia, jest, niestety, aktualna także i dziś. Sezon migracji to także niezwykłe przedstawienie sudańskiej wioski, jej mieszkańców, a także natury przefiltrowanej przez niemiłosierne promienie słońca.
Teraz czytam: Jestem w połowie The Warrior Woman. Memoirs of a Girlhood Among Ghosts Maxine Hong Kingston – wspomnienia chińsko-amerykańskiej pisarki, gdzie baśniowe przeplata się z realnym, a duchy są równie prawdziwe jak ludzie. Mimo iż książka jest ciekawa, to spodziewałam się po niej czegoś więcej. Zwłaszcza, że The Warrior Woman jest dość ważną lekturą w środowisku akademickim, zwłaszcza wśród osób które zajmują się amerykańską literaturą etniczną / imigracyjną. To nie jest niestety pierwszy raz, kiedy raczej się zawodzę na akademickich wyborach właśnie takich, a nie innych książek.
Poza tym rozpoczęłam wczoraj na moim Kindle'u Amigoland Oscara Casaresa – kolejna moja lektura meksykańsko-amerykańska, raczej lżejsza, ale nie wiążę z nią wielkich nadziei (chociaż najczęściej wtedy właśnie książka mnie zaskakuje na plus).
W nastepnej kolejnosci: Prawdopodobnie będą to wspomnienia From the Land of Green Ghosts: A Burmese Odyssey Pascala Khoo Thwe – jak sam tytuł wskazuje, będzie to podróż po Birmie, czyli kolejne miejsce zdobyte w ramach wyzwania Literatura w Azji.
Mam też ochotę powrócić trochę na tereny europejskie, ale lektury z tego kręgu, w posiadaniu których obecnie jestem specjalnie mnie nie kuszą, oprócz, może, Piaskowej góry Bator. Hmm?
I jak zwykle pokuszę się o piosenkę na weekend. Tom Waits – zastanawiam się jak mogłam żyć taki szmat czasu bez jego muzyki. Ale już od jakichś trzech lat jestem oświecona ;) "No good, you say? Well, that's good enough for me."
4 komentarze:
"Sezon migracji na północ" ciągle przede mną, ale przymierzam się do tej książki od dawna. Czy ona oryginalnie została napisana po angielsku? Jakoś tak mam, że wolę angielskie wersje od polskich, nawet jeśli to też są tłumaczenia.
Kiedyś pisałam, że podobało mi się "China Men", ale właśnie po "The Warrior Woman" jakoś nie mam ochoty sięgać. Być może to ważna książka, bo jakiś nurt zapoczątkowała, ale po niej zostało napisane już tyle, że oryginał zbladł? Tak bywa.
"Sezon" został napisany oryginalnie po arabsku. Czytałam wydanie NYRB w tłumaczeniu Denysa Johnson-Daviesa, ze wstępem Laily Lalami (bardzo dobrym zresztą), w którym chwali tłumaczenie i (chyba, z tego po pamiętam) wspomina, że tłumacz z autorem pracowali razem nad tłumaczeniem, nawet trochę powieść w angielskiej wersji wulgaryzując - taka wulgarność towarzyszyła zresztą początkowym wersjom książki autora, ale ze względów cenzury nie mógł sobie na to pozwolić w wersji arabskiej.
No jakoś się przeprawię przez "The Warrior Woman". I "China Men" kiedyś chyba też przeczytam, skoro mam ;) Ale faktycznie, masz rację, jest tyle podobnych wspomnieniówek, w podobnym klimacie, że ta już niewiele nowego wnosi. Jeżeli nie tematyką, to mogłaby mnie chociaż zachwycić stylem, ale przyznam się, że wydaje mi się on często zbyt toporny.
Dziękuję za wyjaśnienia odnośnie "Sezonu..." To ja się też skuszę na angielską wersję, podoba mi się, poza NYRB niedostępnym tu, wydanie penguinowskie: http://www.amazon.co.uk/Season-Migration-Penguin-Modern-Classics/dp/0141187204/ref=sr_1_1?ie=UTF8&qid=1338750235&sr=8-1
też tłumaczone przez Denysa Johnson-Daviesa (a swoją drogą to ostatni numer magazynu poświęconego lit. arabskiej, "Banipal", honorował pracę tego tłumacza: http://www.banipal.co.uk/
Powieść Lalami "Secret Son" też posiadam, tak na marginesie :) Wszystko jest ze sobą powiązane...
Myślę, że środowisko akademickie z pewną rezerwą podchodzi do lit. najnowszej, stąd może to skupienie na Hong-Kingston, bo już odleżała swoje. Ja wolę sięgać po nowe powieści i cofać się w czasie, tak zauważyłam.
Dzięki za link do "Banipal" - kolejne źródło ciekawych autorów! No i Johnson-Davies - uwielbiam takich monumentalnych tłumaczy, literatura na świecie byłaby dość uboga bez ich zdolności, które umożliwają "wymianę" literackiego materiału między kulturami.
"Secret Son" też mam gdzieś na swojej wishliście, z tego co pamiętam.
Ze środowiskiem akademickim tak jest, jak mówisz. Z jednej strony jest nacisk, żeby badania prowadzić nad tym co zupełnie naj-najnowsze, ale potem się okazuje, że w przypadku literatury to są ciągle lata 80-te. A tych zupełnie najnowszych wydawnictw trochę się obawiają tykać.
Prześlij komentarz