Z początku, po kilkudziesięciu pierwszych stronach, miałam wrażenie, że przechodzę przez odczarowanie. Że jednak nie wszystko co Pamuk napisał jest świętością i że nie trzeba tak przeżywać. I kiedy właśnie zaczęłam sobie tak arogancko poczynać w myślach, pod koniec musiałam przyznać ze skruchą: To jednak mnie rozwala.
Zaczyna się od książki. Książki, która może tak naprawdę symbolizować je wszystkie. Główny bohater po jej przeczytaniu rozpoczyna nowe życie, rozpoczyna je, chociaż wydaje mu się, że tylko go poszukuje. Spotyka również inne osoby, także czytelników tej samej książki, które radzą sobie z ciężarem nowego życia jak mogą. Czy książka symbolizuje tylko i wyłącznie intertekstualną plątaninę cytatów, wizji, opisów przeżyć, znaków? Oznacza ona również ciężar egzystencji świadomej, ciężar wszystkich uczuć i poczynań, kronikę konfliktu świata rzeczywistego i świata naszej wyobraźni.
"Nowe życie" jest dosłownie kopalnią symboli i tysięcy możliwych odczytań. Kiedy wracam do tej, ukończonej poprzedniego dnia, powieści, jedno skojarzenie goni drugie, nie dając dojść do słowa trzeciemu (Chociaż to nic dziwnego, w moim mózgu tak się często dzieje). Jazda autobusami po całym kraju, dusze przedmiotów, filmy, zapamiętane i postrzegane fragmentami, upał o 9-tej rano. Z prozą Pamuka jest jak z poezją, trzeba, za przeproszeniem, obnażyć wszystkie swoje emocjonalne sensory w kontaktach z nią. Nie ma co za dużo wątpić, rozmyślać o noblach, ani o stosunkach wschód-zachód za bardzo też nie, ani nawet o literackich wpływach. Trzeba po prostu czytać i poddać się przygniatającej nostalgii za tym co było i przeleciało przez palce szybciej niż zdążyliśmy się temu przyjrzeć.
Co podoba mi się też u tego autora, a to dopiero trzecia jego powieść, którą przeczytałam, to absolutny brak stygmatyzacji czynów i uczuć powszechnie uznawanych za karygodne (morderstwa, zazdrości, nienawiści, zawiści). Refleksja na ich temat jest pełna pokory. Wszystkie te mroczne aspekty są nieuniknione, są nieodłączną częścią życia, włącznie z morderstwem, choć może postrzeganym bardziej metaforycznie...
Cytat z recenzji "The Guardian" walnięty na przodzie okładki mówi: "Można na punkcie tej książki obsesji". Zazwyczaj jak czytam takie rzeczy to prycham, i tak też musiałam na początku na to zareagować, ale po skończonej lekturze książki, nie mogę się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. "Nowe życie" przyprawiło mnie o co najmniej jeden sen bezpośrednio zainspirowany książką, o którym nie mogę przestać myśleć!
Ale pora kończyć te wynurzenia. Jeszcze tylko dodam, że cieszę się, że od Świętego Mikołaja dostanę "Muzeum niewinności" i "Cevdet bej i synowie" :D
"Biedny nasz nieoszacowany phofesoh chhonicznie chohy na nieuleczalny wymiot" - mistrz Gombro
2010-12-12
"Nowe życie" Orhan Pamuk
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Książka wydaje się ciekawa.. Chętnie ją przeczytam w wolnej chwili :)
Prześlij komentarz