Ten ładnie wydany zbiór esejów zakupiłam już dość dawno w jakiejś miłej duszy i portfelowi cenie. Leżało to na półce i czekało na swój szczęśliwy dzień. W końcu, skoro czeka na mnie także lektura "Dzieła otwartego" oraz "Nie myśl, że książki znikną", stwierdziłam, że nie warto się opierać, chodzić wkoło Umberto Eco na palcach, tylko się za to zabrać.
Nie jest to jednak pierwsza rzecz Eco, z jaką miałam do czynienia. Wieki temu przeczytałam "Tajemniczy płomień królowej Loany" i jedyne co z tego pamiętam, to że główny bohater kolekcjonował cytaty o chmurach. Więc nie bardzo wiem, czy to się liczy. Była też krótka i urocza przygoda z "O bibliotece". Przez ostatnie 2 lata na pewno miałam też styczność z jego paroma artykułami, lub ich fragmentami, z dziedziny semiologii / teorii literatury. A więc teraz nareszcie coś mającego znamiona CAŁOŚCI. Eseje na mój ulubiony temat: "O literaturze".
Umberto Eco jest fanem Joyce'a i Borgesa, czego bynajmniej nie ma ochoty ukrywać. Wreszcie rzucił mi trochę świata na ogólny sens "Finnegans Wake" tego pierwszego i zaintrygował hipertekstualnością twórczości drugiego. Naturalnie musiał tu znaleźć się również esej "O symbolu" będący przyganą do przyzwyczajenia jakim stało się wywalanie każdego tekstu "na lewą stronę", doszukiwanie się wszędzie drugiego znaczenia. Są rozważania o stylu, pouczenia na temat pożyteczności fałszu, nie tylko w literaturze. Eseje lawirują pomiędzy filozofią, teorią literatury, historią, lingwistyką. Prawdziwa uczta dla mojego mózgu, a jednocześnie doświadczenie uczące pokory - jeszcze dużo nauki przede mną.
Najbardziej przypadł mi do gustu esej zatytułowany "Ironia intertekstualna i poziomy lektury", bo intertekstualność należy do moich głównych pod-zainteresowań (Szuflada: literatura, przegródka: teoria literatury, pudełeczko: intertekstualność ;)), a włoski badacz wszystko ciekawie przedstawia nam, także na podstawie własnych dzieł, problem spostrzegania przez czytelnika elementów intertekstualnych, odniesień do innych tekstów; określa kim jest czytelnik semantyczny, a kim czytelnik krytyczny. Drugim naprawdę fascynującym dla mnie rozdziałem był ten ostatni, w którym Eco opowiada o własnym pisarstwie, o tym jak skrupulatnie przygotowywał się do kreowania świata swoich powieści, o tym jak wielokrotnie poprawiał maszynopisy, notatki i wydruki, o tym jaki smutek ogarniał go za każdym razem kiedy pisanie dobiegało końca.
Nie wszystko jednak jest aż tak cudowne, bo trzeba przyznać, że momentami eseje trochę nużą. Sam autor wydaje się czasem zmęczony zazwyczaj klarownym, nawet lekko żartobliwym, stylem, i zaczyna sadzić zdania niezwykle i uczenie ciężkie. Niektóre szkice cierpią przez to bardziej, niż inne. Jeden z nich całkowicie pominęłam, nie ze względu na zawiłości jednak, a na całkowitą nieznajomość tematu. Chodzi o esej zatytułowany "Mgły Valois" - bardzo szczegółowa (nawet opatrzona dwoma rysunkami!) analiza opowiadania "Sylwia" Gérarda de Nervala, którego nie znam.
Mimo wszystko zaznaczyłam sobie wiele fragmentów i lekturę uważam za udaną. Polecam wszystkim, którzy lubią czytać... właśnie "o literaturze" :)
"Biedny nasz nieoszacowany phofesoh chhonicznie chohy na nieuleczalny wymiot" - mistrz Gombro
2010-12-29
"O literaturze" Umberto Eco
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz